wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział VII

"Zostań, to jeszcze nie pora 
Zostań, choć jeszcze na chwilę"
Łzy- Oczy szeroko zamknięte


Patrzę przez szybę na Olkę. Moją małą, kochana Olkę. Jest taka blada, podłączona do różnych kabelków i aparatur. Walczy o życie bo ma dla kogo. Dla rodziców, dla mnie, dla wszystkich, których najbardziej kocha. Taka bezbronna. Najchętniej zamienił bym się z nią. To ja powinienem leżeć na tym łóżku, nie ona. Dlaczego to nie ja jechałem tym samochodem? Dlaczego to mnie zawsze spotyka? Dlaczego? Rozmawiałem z jej rodzicami. Są wstrząśnięci tym co się stało. Nie mogą zrozumieć, że to co się stało to prawda, że to się stało. W oczach jej mamy widzę żal. Wiem, że to po części jest moja wina. Gdyby nie jechała do mnie do Katowic na finał Mistrzostw Świata to może nie byłoby tego wypadku i teraz nie walczyła by o życie, tylko by żyła i czekała na mnie w moim klubowym mieszkaniu w Bełchatowie aż przyjadę ze złotym medalem na szyi. Lekarz powiedział, że najważniejsze będą najbliższe godziny oraz jest w dłoniach najlepszych specjalistów. Nie mogę jej stracić. Jest dla mnie zbyt ważna. Jeszcze nikogo nie kochałem tak bardzo jak ją. Jest na pierwszym miejscu stawiam ją po równi z moją mamą. Nawet nie poczułem kiedy łzy zaczęły płynąć mi po policzkach.
Po chwili stanął przede mną Karol, wiem, że ten cały wypadek też nim wstrząsnął. To nie jest ten Karol z dwudziestu czterech godzin temu. Ten, który się cieszył najbardziej ze złota, który świętował najbardziej z naszej dwunastki meczowej, ten szalony Karol jakiego znam dobrych kilka lat, ten Karol, który jest nieobliczalny. Dowiedziałem się jak to się wszystko stało. Załamałem się. Po raz pierwszy poczułem się jak bezbronne dziecko, któremu zabrano ulubioną zabawkę. Jakbym tylko dorwał tego faceta to nie wiem co bym mu zrobił. Pewnie bym go zabił. Przecież to głupotą jest siadać za kółko po wypiciu kilku głębszych lub po kilku chmielowych napojów. Jakbym dał im mój samochód i otworzyłaby się ta cholerna poduszka powietrzna to Olka nie była by w takim stanie jak jest teraz. Zadręczały mnie myśli. Dlaczego to właśnie one musiały jechać tą drogą? Nie myślałem o niczym innym. Niby mnie pocieszał, że wszystko będzie w porządku, że Ola z tego wyjdzie, a za rok będzie się bawił na moim weselu. Nawet nie wiedziałem, że z Karola okaże się taki spokojny, zrównoważony człowiek. Przegadaliśmy razem kilka godzin, a na dworze już świtało. Karol poszedł zobaczyć czy już Ola wstała i dowiedzieć się coś więcej o stanie jej zdrowia, kiedy ją wypiszą do domu i wszystko czego powinien wiedzieć.
Z godziny na godzinę stan Oli ani się nie pogarsza ani nie poprawia. Z jednej strony to dobrze, a z drugiej. Sam nie wiem. Dziwnie się czuję. Nie potrafię cieszyć się z tego, że ona żyje, przeżyła wypadek, a z dnia na dzień będzie coraz lepiej. No właśnie nie wiadomo czy będzie lepiej, jednak ja staram się być dobrej myśli. Wyjdzie z tego, a po kilku miesiącach już nie będzie znaku po wypadku i zostanie panią Wrona. Tylko będzie w jej psychice. Pójdziemy do najlepszego specjalisty jaki tylko jest w Warszawie i pomoże nam przezwyciężyć to wszystko. Powrócę do Warszawy, będę grał nawet w trzecioligowy zespole byle tylko być blisko koło niej. Dla niej zrobię wszystko. Po prostu jestem zły na siebie. Namówiłem rodziców ukochanej na pojechanie chociaż na chwile do domu, zjeść jakiś ciepły posiłek, odpocząć, odświeżyć się, zdrzemnąć chociaż kilka godzin i powrócić do szpitala. Rozmawiałem z lekarzem, pozwoli mi wejść do niej na pięć minut. Niby krótko, ale chociaż uda mi się przy jej być. Nie tylko będę patrzył na nią przez szybę, ale dotknąć jej małą dłoń. Rozmawiałem z nią jeśli mój monolog można nazwać rozmową. Chciałem w ciągu pięciu minut powiedzieć jej jak najwięcej. Gdy już poganiała mnie pielęgniarka do opuszczenia sali poczułem jakby Olka mocniej chwyciła moją dłoń. Od razu pobiegłem do pielęgniarki. Kazała mi opuścić salę. Byłem tak szczęśliwy.
Po chwili obok łóżka Oli było mnóstwo lekarzy. Nie do końca wiedziałem czy tak jak się zachowują to dobry znak czy zły. Od razu kiedy wyszedł lekarz z sali dobiegłem do niego dowiadując się o stan zdrowia ukochanej. Stan Olki zaczyna się poprawiać. W tej chwili byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Zadzwoniłem do jej rodziców, obiecali mi, że będą jak najszybciej się da. Byłem przyklejony z bananem na twarzy do szyby dopóki ktoś z tyłu mnie nie zawołał. Nie wiedziałem kto to jest, po raz pierwszy widziałem go na oczy. Przedstawił się jako Krzysiek, powiedział, że jest przyjacielem Olki. Ciekawe ona nigdy mi o nim nie wspominała. Pomyślałem sobie, że on jest „przyjacielem” od innych spraw. Może ona mnie z nim zdradza. Skąd ja mogę wiedzieć co ona robi jak mnie nie ma w Warszawie. Poszedłem do automatu z kawą. Mocna espresso dobrze mi zrobi. W drodze powrotnej na OIOM spotkałem chłopaków ze Skry. Karol im wszystko opowiedział o wypadku, a oni nawet przez chwilę się nie wahali tylko poprosili Migela o zgodę żeby pojechali ją odwiedzić. Bardzo im dziękuje za to. Wiem, że na nich mogę polegać. Mimo, że czasami mam ich dość. Dni mijały, a stan Oli pomału się poprawia, jest nawet możliwość wybudzenia ze śpiączki na początku następnego tygodnia. Rozmawiałem z Falascą przez telefon. Praktycznie nie musiałem nic mówić, sam kazał mi być z Olą w szpitalu. Tylko muszę trenować z chłopakami z Politechniki, a na siłowni mam swój indywidualny tok treningowy. Dziękuje mu za to bo naprawdę inny trener by miał wszystko gdzieś, a on jest inny. Ola Karolowa wyszła po dwóch dniach ze szpitala. Wstrząśnienie mózgu nie okazało się takie poważne jak wcześniej myślano. Często odwiedza nas w szpitalu. Na początku było jej ciężko bo to ona prowadziła ten samochód i myślała, że to przez nią wszystko się stało. Ja jak i rodzice Oli nie miałem nigdy do niej żadnych pretensji. Od kilku dni po szpitalu znowu widzę niejakiego Krzysztofa. Nie wiem po co on tu przebywa, ale coraz częściej widzę go w okolicach sali gdzie leży Olka. Nie podoba mi się ten chłopak. Dobrze to mu z oczu nie patrzy. Jakiś dziwny, gdy mnie zobaczy to ucieka, jakby się czegoś bał. A może go coś jednak z Olą łączy? A może o coś innego chodzi? 

***
Siódemeczka nadchodzi! Teraz może się zdarzyć, że rozdziały będą publikowane tylko raz w tygodniu. Dostałam pracę i ciężko mi będzie pogodzić bloggera z nią. Już niedługo koniec opowiadania. Tak jak wcześniej mówiłam nie chcę z tego zrobić telenoweli brazylijskiej więc na dwa, trzy rozdziały możecie się spodziewać epilogu. 
Także do zobaczenia niedługo :>
Pozdrawiam :*

10 komentarzy:

  1. Cudny *,*
    Odetchnęłam z ulgą,gdy okazało się,że stan Oli się poprawia.
    Ten Krzysiek już mi się nie podoba.Mam nadzieję,że nic go nie łączy z Olą.
    Jeszcze tylko 2,3 rozdziały? No chyba nie.Kocham twoje opowiadanie.
    Będziesz pisała kolejne ? :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Dziękuję :) Nie chciałam was dołować więc na razie stan jej się poprawia, a co dalej będzie to nie powiem wam. Już w jednym z wcześniejszych rozdziałów było o nim mowa.
      Tak nie chce tego ciągnąć w nieskończoność bo czasem opuści mnie wena i będziecie na następny rozdział czekać miesiącami. Mam w planach jeszcze jedno. Nie zdradzę z kim ani o jakiej tematyce.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Nadrobiłam :)
    Dobrze, że Ola przeżyła wypadek, ale prolog chyba jednak nie zwiastuje niczego dobrego :/
    Krzysiek to zdaje się jakiś mężczyzna z przeszłości głównej bohaterki. Mam nadzieję, że nie planujesz za bardzo namieszać :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka!
      To był tylko prolog, wszystko się może zdarzyć.Kobieta zmienną jest :)
      Tak dobrze pamiętasz. To taki intruz jest :D Planuje bo nie byłabym sobą :>
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Przepraszam, że dopiero teraz -.-
    W poprzednim poście pisałaś, że jedna z nas Cię zabije, i to niby ja nią być miałam?;> Lubię sielankę, ale spoko ludzi nie zabijam :P
    Idąc drogą dedukcji domyślam się, że Olkę potrącił Krzysiek, jej były, a zarazem jakiś psychol, bo nie wierzę w przypadek... Ejj ona ma z tego wyjść! Ma być zdrowa i koniec! Bo się pogniewam ;C
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało :>
      Nie raczej nie, chociaż nigdy nie wiadomo co ci w głowie chodzi. Dobrze, że nie zabijasz bo bym chyba z siekierą chodziła. Jako samoobrona.
      Pojawienie się Krzyśka trochę namiesza. Pożyjemy, zobaczymy. Najwyżej wyślę ci pocztą czekoladę :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Przeczytałam cały od początku. Wciąga. Dobrze że Olka przeżyła. I nie możesz już kończyć. Blog sssuuupppeerrr. Zazdroszczę że umiesz tak pisać.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Bardzo się cieszę :) Decyzję już podjęłam i staram się jej nie zmieniać. Ja świetnie piszę. Nie będę tu reklamy robić, ale są dużo lepsze blogowiczki :>
      Pozdrawiam :*

      Usuń