Mam dwadzieścia trzy lata. Mieszkam
z rodzicami w małym domku na obrzeżach Warszawy. Niby wszystko fajnie się
układa, mam chłopaka, który mnie kocha. Wspaniałych rodziców, który są dla mnie
najlepszymi jakich mogłam sobie wymarzyć. Co w swoim życiu osiągnęłam. Nic. Nie
przepraszam jeżeli studia można zaliczyć do osiągnięć to tak coś osiągnęłam. Studiuje
na czwartym roku jednolitych studiów magisterskich na Filologii Angielskiej. Od
zawsze lubiłam angielski. Lubiłam uczyć się słówek, zwrotów czy czasów. Niby
mam swojego ukochanego, ale co z tego jeśli nawet świąt nie możemy spędzić
razem. Ja w Warszawie, a On w swoim klubowym mieszkaniu, kilkadziesiąt
kilometrów ode mnie. Sam jak palec. Chciałam do niego pojechać jednak jestem zbyt
uparta, a i tak go nie będzie bo w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia
wyjeżdżają z klubem na mecz, to po co mam tam jechać. Po to żeby przez
większość świąt patrzeć się w puste ściany. Wiem, że siatkówka jest dla niego całym
życiem, że dla mnie nie poświęci swojej dobrze zapowiadającej się kariery, nie
skończy z nią. Myślałam, że przeprowadzę się do niego, ale bym musiała przerwać
studia albo chociaż na rok wziąć dziekankę. To jest niemożliwe. Prosiłam go
żeby rozwiązał umowę, powrócił do Warszawy do zakończeniu moich studiów, jednak
on się uparł, że póki może grać to chce w najlepszym klubie w Polsce. Z jednej
strony rozumem go, ale z drugiej chciałabym mieć go przy sobie. Czasami
zastanawiam się dlaczego on wybrał mnie. Taką zwykłą dziewczynę. Pamiętam nasze
pierwsze spotkanie. W czasie wakacji przed studiami dorabiałam sobie jako
kelnerka w niewielkiej kawiarni. Pewnego dnia przyszedł po treningu razem ze
swoim kolegą. Przy okazji zdemolowali stolik bo jak dwóch dwumetrowców może się
zmieścić przy stoliku dla średniego wzrostu człowieka. Pamiętam jak dziś
zamówili dwa razy latte i po dużym kawałku ciacha. Zdziwiłam się bo przecież
sportowcy powinni się zdrowo odżywiać. Ja niezdara zapatrzyłam się w jego hipnotyzujące
oczy i niechcąco wylałam na niego kawę. Panikowałam. Bałam, że się poparzy, a On
powiedział, że nic się niestało. Powiedziałam, że zapłacę za pralnie, jednak
się nie zgodził. Poprosiłam żeby jutro przyniósł koszulę to mu ją wypiorę
Przyszedł, ale nie z koszulą, tylko z bukietem czerwonych róż. Już wtedy
wiedziałam, że się w nim zakochałam. Już wtedy wiedziałam, że on we mnie też. Dalej
sielanka trwała. Jego przyjaciele mnie polubili, rodzice, rodzeństwo,
najbliższa rodzina. Byłam na każdym meczu. Pamiętam gdy z grypą przyszłam na
halę mu kibicować dostałam taki ochrzan, że nigdy nie widziałam go takiego
zdenerwowanego. Wiem, że chciał dla mnie dobrze. Nawet nie cieszył się ze
zwycięstwa z najlepszym w tym sezonie zespole tylko był na mnie zły, że zamiast
siedzieć w łóżku przyjechałam do „zimnej” hali. Tylko było dwadzieścia stopni Celsjusza.
Później pilnował mnie żebym nawet nie wychodziła z łóżka dopóki się nie
wyleczę. Wszystko było dobrze dopóki nie zmienił klubu. Wtedy wszystko się
posypało. Sielanka się skończyła. Nastała szara rzeczywistość. Jedynym plusem
jest to, że nie wyjechał z kraju, że dzieli nas kilkadziesiąt kilometrów, a nie
kilkaset albo kilka tysięcy kilometrów. Ja ze względu na studia nie mogłam z
nim tam pojechać. Byłam zła na siebie. Myślałam o przeniesieniu, ale jak się
okazało na moim kierunku są tylko studia licencjackie, a ja już jestem na
czwartym roku studiów magisterskich. Jesteśmy skazani na dwa lata rozłąki,
która albo nas rozdzieli albo nas wzmocni. Rozmawiamy ze sobą na skype, przez
telefon jednak to nie to samo co zobaczenie się na żywo. Widzimy się raz na 3-4
miesiące i to przeważnie ja jeżdżę do niego. W wakacje kiedy możemy je spędzić
razem, on przebywa w Spale. Trenuje z reprezentacją. Dobrze, że w tamtym roku chociaż
jeden mecz był na Torwarze i mogłam go zobaczyć. Oprócz tych ligowych. Jestem z
niego dumna, że reprezentuje nasz kraj, że jest najlepszy na swojej pozycji,
ale najchętniej bym go nigdzie nie wypuściła. Tęskniłam za nim, a z dnia na
dzień coraz bardziej. Bałam się, że moje miejsce zajmie inna dziewczyna. Obiecał,
że nigdy tak się niestanie. Jednak co on może obiecać. Mnie tam nie ma. Ufam
mu, ale On jest tam sam. Sam jak palec.
Dni mijały. Starałam się skupić
na nauce, a to nie jest takie proste. Czasami panikuje, ale wiem, że On jest
innym facetem niż wszyscy i mnie nie zostawi. Po każdym usłyszeniu w radiu bądź
też w telewizorze o wypadku samochodowym albo autokarowym dzwonię do niego po
kilkadziesiąt razy. Tak bardzo boję się o niego. Mam ochotę wziąć samochód od
rodziców i pojechać nie zważając na to, że jutro na ósmą rano muszę być na
studiach i do tego mam dwa kolokwia. Tak ostatni raz widzieliśmy się miesiąc
temu. Jego klub grał z Polibudą. Wygrali. Mój chłopak został MVP spotkania, więc
czego chcieć więcej. Widziałam jak się cieszy, a ja razem z nim.
Tak bardzo tęsknię za nią. Dwa
lata szybko zlecą, nawet nie zauważysz tego. Dacie radę prędzej niż ja z moją
lubą. Zobaczysz wszystko będzie ok. Będziecie się spotykać. Wszyscy tak mówili,
a jaka jest prawda. Nic nie jest dobrze. Wszystko się sypie. Każdy nam zazdrościł,
że jesteśmy taką zgodną parą, a teraz czego nam mogą zazdrościć. Tego, że
jesteśmy razem, że dzieli nas kilkadziesiąt kilometrów, że widujemy się raz na
kilka miesięcy, że strasznie za nią tęsknię, że płaczę z bezsilności. Boję się,
że ją stracę, że zostawi mnie dla jakiegoś faceta. Ufam jej, ale nic na to nie poradzę.
Nigdy nie byłem o nią zazdrosny, a teraz jakbym usłyszał, że spotkała się z
kolegą to nie wiem co bym zrobił. Pewnie wsiadłbym w samochód i jechał na
złamanie karku do Warszawy. Czasami mam wszystko gdzieś, myślę żeby się spakować,
zerwać kontrakt i być blisko jej. Martwię się o nią bo widzę, że ciężko znosi
nasze rozstania. Przy mnie udaje, że wszystko jest w porządku, ale wiem od Pani
Grażynki, że potrafi przepłakać całą noc. Sam przed nią udaję. Są treningi, że
nic mi nie wychodzi, trener mobilizując mnie mówi, że jak będę tak grał to nie
będę grał w pierwszej szóstce i wtedy zastanawiam się czy czasem nie spakować
walizek i wyjechać, powrócić do Polibudy i grać z nią dopóki Olka nie skończy studiów.
Wiem, że by się na mnie wściekła za to, ale dla mnie nie liczyłoby się po raz
pierwszy to co mówi. Tak zmieniła swoje zdanie, jednak nie jestem przekonany,
że to była tylko i wyłącznie jej decyzja. Chciałbym zrobić to dla naszego dobra.
Dla naszego związku. Dla nas. Marzę o założeniu z nią rodziny. Chcę mieć kochającą
mnie żonę przy boku i dzieciaki, które uwielbiam. Nie mam już osiemnastu lat
tylko dwadzieścia pięć więc już pora się ustatkować. Rodzice marzą o wnukach. Myślałem
nawet o zaręczynach, ale kiedy. Święta spędzamy osobno ze względu na moje
treningi i wyjazdy. Urodziny, imieniny, rocznice przeważnie też. Pierścionek
już dawno kupiłem tylko czeka na dnie szuflady na ten właściwy moment. Myślałem,
że przyjedzie na święta, że ten jeden dzień spędzimy razem i wtedy to zrobię. W
ostatniej chwili zrezygnowała. Powiedziała, że niby auto się zepsuło i jest w
warsztacie, a ona nie ma czym dojechać. Kłamała. Koledzy z Polibudy widzieli ją
w drugi dzień świąt jak jechała ulicami stolicy. Po prostu nie chciała spędzić ze
mną świąt. Powinienem się tego domyśleć. Tylko mogła powiedzieć to wprost, a nie
oszukiwać. Przecież bym zrozumiał. Trochę straciłem do niej zaufanie.
***
Przepraszam z góry za niektóre wyrazy pisane dużą literą. Coś niedobrego dzieje się z moim lapkiem i nie chce dać poprawić to co on według mnie źle poprawił.
Rozdział krótki, ale ja zaczynam się rozkręcać. Nie chcę żeby wyszła z tego telenowela brazylijska więc raczej przydało by się. Wiem, że nie piszę jak inne blogowiczki, ale to jest tylko moja odskocznia od problemów z jakimi borykam się na co dzień.
Pozdrawiam :*
Super. naprawdę świetnie.Wciąga mnie to .;D Kto jest tym wyrankiem ? ;pdo następnego i http://onzawszebylprzymnie.blogspot.com/ zapraszam na 25 ;p;
OdpowiedzUsuńDziękuje to miłe z twojej strony ♥ Dowiecie się w najbliższych rozdziałach :)
UsuńHej :p
OdpowiedzUsuńHmm mogę mieć jakieś tam przeczucia co do bohaterów? ;D
Jeśli jest Ola, to może siatkarzem będzie Karol? ;p
Ale mogłaś nie brać imienia oryginalnego dziewczyny, więc może to być Andrzej? Bo oni są z Warszawy :D A może to być zupełnie ktoś inny, nie wiem :D
Ale poczekam, żeby się przekonać :D
Opisałam się o niczym, przepraszam :D
Nic nie szkodzi. Dziękuje za każde napisane słowo, bo one naprawdę motywują do pisania następnych rozdziałów :) A może to Fabianek :D Nie, nie mam zamiaru robić Kamilkowi konkurencji :P Okaże się niedługo.
UsuńPozdrawiam :>