czwartek, 29 maja 2014

Rozdział V

Czerwiec i lipiec minął bardzo szybko. Nawet nie wiem kiedy skończyła się Liga Światowa, a u nas w Polsce pod koniec sierpnia rozpoczną się Mistrzostwa Świata. Andrzej dostał tydzień wolnego więc wybieramy się nad morze. Sopot jest taki piękny. Molo. Chciałabym stąd nie wracać. Zostać tu na zawsze. Mieć wszystko po dziurki w nosie. Pogodę nawet ładną wybraliśmy. Słoneczko, nie pada więc czego chcieć więcej. Jesteśmy my. Nic się nie liczy dopóki nikt nie poprosi mojego narzeczonego o autograf, zdjęcie. Takie jest życie siatkarza. Na szczęście Andrzej nie jest z tych osób, które aż tak są rozpoznawalne. Nic nie mam przeciwko temu, ale by mogli uszanować trochę naszej prywatności. Ten tydzień jeszcze szybciej minął niż wcześniejsze dwa miesiące. Ja cały czas jestem w Bełchatowie jakoś nie spieszy mi się do Warszawy. Krzysiek tylko raz był jeszcze mnie odwiedzić, chciał porozmawiać jednak mama szybko go przepędziła. Rozmawiałam przez telefon z Filipem. Tłumaczył mi, że on chce tylko wyjaśnić dlaczego wyjechał bez pożegnania. W ogóle nie wiadomo czy on mówi prawdę, a może to tylko jego gra. Zastanawiałam się czy nie dać mu szansy i porozmawiać z nim, ale nie w cztery oczy. Chciałabym żeby przy tej rozmowie obecny był tez Andrzej. Zawsze lepiej bym się czuła mogąc mieć najważniejszą osobą przy sobie. Szybko przepędziłam te myśli. Myśli, że co dla niego zostawię Andrzeja. Pojawił się, co może wszystko rzucę i tak tęskniłam za tobą, a Andrzej był tylko na pocieszenie, nie kocham go zawsze kochałam ciebie. Czekałam tylko na twój przyjazd. Czekałam kiedy cię zobaczę. Wybacz, ale nie mam zamiaru się z tobą widzieć.

Wreszcie odpoczynek. Tydzień wolnego. Musimy się zregenerować żeby mieć siły na następne mecze sparingowe, w turniejach i w Mistrzostwach Świata. Wyjechaliśmy z Olą nad morze. Chcieliśmy odpocząć od wszystkiego. Wyciszyć się. Nie myśleć o tym co było, tylko o tym co jest teraz. Dużo rozmawialiśmy o ślubie. Postanowiliśmy, że po tych wszystkich turniejach pójdziemy do kościoła i zarezerwujemy jakiś dogodny termin. Tak aby wszystkim pasowało. Tak abym nie musiał rezygnować z gry w ten weekend w Skrze ani w Reprezentacji. Zaraz po urlopie w Spale rozpowiem nowinę Karolowi, a jak na plotkarę przystało za pół godziny już cały ośrodek wraz z obsługą będzie wiedział plus do tego cała Skra, Polibuda, chłopaki z Metra i wspólni nasi znajomi. Telefon będzie rozgrzany do czerwoności. Dobrze, że wszyscy mają z jednej sieci więc na drogi rachunek Karola nie nabijemy. Nie chcemy jakiegoś mega wesela. Skromna uroczystość. Tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. Karol by mi nie wybaczył, że impreza odbyła się bez niego. Wszystko już mamy ustalone tylko musimy się spytać wybranych przez nas światków czy zgodzą się nimi być. Po dość krótkich namysłach wybraliśmy Olę i Karola. Z nimi znamy się najdłużej. Są dla nas jak rodzina. Jak brat i siostra. Chociaż takiego brata jak Karol nikt by nie chciał. Liga Światowa nie poszła po naszej myśli. Skończyliśmy na najgorszym dla sportowca czwartym miejscu, przegrywając mecz o trzecie miejsce z Rosjanami. Każdy od Stefana wymagał więcej, że mamy zdobyć medal w Lidze Światowej jak i na Mistrzostwach u nas w Polsce. Dla mnie to i tak dobry wynik. Trener trenuje z nami dopiero od dwóch miesięcy, byliśmy w turnieju finałowym. Statuetki dla najlepszy libero i atakującego od nas. Trochę dziwnie się patrzy z trybun, oni stoją na pudłach, a my z boku. Rosjanie niebyli dzisiaj do pokonania. Nam dzisiaj nie wychodziło nic, a im wszystko co dotknęli. Jakbyśmy bali się przeciwnika. Takie jest życie siatkarza, raz wygrywamy raz przegrywamy. Raz jesteśmy na szczycie, a innym razem nie.

Tydzień w Sopocie szybko minął. Aż za szybko. Tak ustaliliśmy z Wronką, że w 2015 roku pobieramy się. Na razie nikt nie wie o naszym pomyśle. W ostatni dzień urlopu Andrzeja zapraszamy do restauracji naszych rodziców aby obwieścić im tę nowinę. Strasznie się przed tym spotkaniem denerwuje, chociaż nie ma czego. Rodzice ukochanego już dawno traktują mnie jak własną córkę. Często nawet wspominają, że już by chcieli zostać dziadkami. O tym jeszcze nie rozmawialiśmy jednak najpierw chciałabym skończyć studia. Nie chcę brać dziekanki. To jest już ostatni rok więc jak dobrze pójdzie za prawie dwa lata zostaną dziadkami.

Rodzice już wiedzą o naszych planach na przyszłość. Nie przypuszczałem takiej reakcji z ich strony. Cieszyli się bardziej niż my i dopytywali się kiedy będzie Wronka junior na świecie. Już nawet wybierali imiona i ustalili mu całą karierę siatkarską do dwudziestego piątego roku życia. Postanowiliśmy z Olą, że dopóki nie skończy studiów nie będziemy starali się o dzidziusia. Czekałem tyle czasu więc i poczekam jeszcze trochę. Chociaż już dawno chciałem zostać ojcem. Trzymać tą kruszynkę w rękach. Nawet nieprzespane noce mnie nie odstraszają. Przebieranie, kąpanie.

Ostatnia możliwość zobaczenia ukochanego w Spale. Później Stefan zamknie ich w tym buszu i nie wypuści aż do zakończenia Mistrzostw Świata. Jedynym plusem jest to, że są u nas w Polsce i będziemy mogły ich widzieć na meczach. Tak będę na wszystkich meczach na trybunach. Tęsknie już za nim, a gdy się skończą Mistrzostwa to ja już będę się przygotowywała się do ostatniego roku magisterki. Jakoś musimy dać radę. Dziewczyny obraziły się na mnie, że o wszystkim dowiedziały się od Karola. Karol najlepsze źródło informacji. Nie wiesz o czymś zadzwoń do Karola albo go zapytaj. Pamiętam jak nie urywały się telefony bo plotkara spalska wszystko wyklepała. Andrzej obstawiał, że w ciągu pól godziny wszyscy w Spale i nasi znajomi będą wiedzieli, a ja pomyślałam, że po piętnastu minutach, a w między czasie wykonywał telefony do wszystkich znajomych. Wygrałam. Właśnie wtedy telefon dawał o sobie znać. Damski sołtys. Wszystko musi wiedzieć bo by nie przeżył. Za to go najbardziej lubię. Jednak mu dziękuje bo chociaż zaoszczędziłam na telefony do wszystkich najbliższych znajomych.


Początek Mistrzostw Świata już za dwa tygodnie. Jak ten czas szybko minął. Stefan zamknął nas w tym spalskim lesie, że niedługo będziemy bali się wyjść na zewnątrz. Jak zobaczymy jakiegoś kuriera, listonosza czy dostawcę to jesteśmy w szoku, że go ktoś tu wpuścił. Dobrze, że nikt nie ma klaustrofobii. Nikt nie narzeka na kontuzję. Trochę nas bolą mięśnie, ale to jest normalne. Normalne po ciężkich treningach. Dajemy na nich więcej niż 100 % swoich możliwości. Zostawiamy swoje całe serce na parkiecie. Każdy chce się pokazać z jak najlepszej strony. Jesteśmy w formie i dla nas najważniejsze jest to, że nie możemy jej stracić i dać klapy po całości. Mecz otwarcia na narodowym. Jak dla mnie głupi pomysł. Ceny biletów kosmiczne, a te najtańsze to raczej człowiek jest tylko dla zobaczenia widowiska nie piłki. Kto z ostatnich rzędów zobaczy piłkę bo boisko raczej powinno się zobaczyć. Mam nadzieję, że nie będzie wiatrów. Tak właśnie o te wiatry mi chodzi. Resztę meczów grupowych gramy we Wrocławiu. Jest to dla nas szczęśliwa hala. Zawsze tu wygrywamy. Tak musi być także teraz.

***
No to następny. Trochę szaleję, ale dla was powinno być na rękę. Narzekałam jak było słońce teraz, że pada. Zawsze trochę zimniej się robi ja nie lubię ciepła więc jest mi to na rękę. Trochę przyspieszyłam z akcją nie chcę żeby z tego wyszła telenowela brazylijska czy coś w tym rodzaju. Nie zdziwcie się, że skończę swoje trzecie dzieło po 10 rozdziale. Na razie jak widać jest sielanka, ale nie byłabym sobą jakby coś się nie wydarzyło. Trochę zostawiam was w nie pewności, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. 
Następny rozdział możecie się spodziewać w sobotę, najpóźniej w niedzielę. 
Dziękuje za wszystkie wejścia! Jesteście cudowni :> 
Pozdrawiam! 

wtorek, 27 maja 2014

Rozdział IV

"Spróbuj powiedzieć to"
Hey - Moja i Twoja nadzieja

Zakopane w tej porze roku jest tak samo przepiękne jak zimą. Chociaż trochę brakuje mi tego śniegu na stokach i górach. Ciepło jak na góry. Można się nawet trochę poopalać w cieniu, bo w moim przypadku na słońcu nie za dobrze by było. Dziewczyny jak się później okazało już dawno zauważyły pierścionek na moim palcu, ale wszystkiego chciały się dowiedzieć od nas. Opowiedziałam im jak wyglądały nasze zaręczyny. Jak sobie przypomnę ich miny od razu mi się chce śmiać. Pamiętam jak Ola o mały włos się nie zakrztusiła grzańcem, Agnieszka się z niej śmiała przez co została zgromiona wzrokiem. Jedyna z naszego grona normalną zachowującą się osobą była Natalia. Uśmiechała się, ale nie robiła głupich min czy nie zachowywała się w dziwny sposób ja te dwie. Pytały kiedy będzie ślub, kiedy maluszki będą na świecie. Gdy im powiedziałam, że nie w najbliższej przyszłości trochę miny im posmutniały. Później była kłótnia, która zostanie świadkową bo za świadka wybrały sobie Karola. Myślałam, że jeszcze wybiorą imiona do dzieciaków. Tak spędziliśmy super babski weekend, mając wszystko gdzieś.
Przez cały wyjazd myślałam o nim. O tym , który dawno temu mnie skrzywdził, któremu przysięgałam sobie, że nigdy nie wybaczę. Dni mijały. Liga Światowa rozpoczęła się dla nas dobrze, nawet jak na taki skład jaki dysponowaliśmy na meczach wyjazdowych w Brazylii jestem dumna z chłopaków za to, że pozostawili swoje serce na parkiecie. Najbardziej byłam dumna z mojego Andrzeja, chociaż Karol też zagrał niezłe spotkanie. Kilka dobrych czap na przeciwniku, ataków. Dobry procent skuteczności, chociaż by mogli popracować nad zagrywką bo tą co teraz starają przeciwnika zaskoczyć nie dadzą rady.
Cały czas dręczę się w myślach dlaczego on do mnie przyszedł, dlaczego teraz jak mam poukładane swoje życie. Po co. Znowu chce zrujnować moje życie. Teraz ja mam mojego wielkoluda przy boku, jak jestem szczęśliwa. Wyjechałam do Bełchatowa, myślałam, że tam znajdę spokój, ciszę, której tak bardzo potrzebuję. Przed Andrzejem, rodzicami i najbliższymi znajomymi udaję, że wszystko jest w porządku. Andrzej myśli, że tęsknię za nim. Trochę w tym prawdy jest, jednak nie do końca. Wszystko jest takie poplątane. Chciałabym mu powiedzieć o Krzyśku jednak się boję. Boję się, że jeszcze coś mu zrobi, chociaż wiem, że Andrzej jest osobą spokojną i w żadnych bójkach nie będzie brał udziału. Jednak nie jestem do tego przekonana w 100 %. Co będzie jak go sprowokuje, jak powie prawdę o moim życiu. Tak mam tajemnice przed Andrzejem. Tak tylko jedną. Wiem, że nie powinnam przed nim ukrywać to co się stało kilka lat temu. Nigdy nie potrafiłam się przełamać i powiedzieć mu o swoim wcześniejszym życiu.
Miałam piętnaście lat. Ten dzień pamiętam jakby stało się to wczoraj. Było już ciemno. Szłam ulicami Warszawy. Na ławce siedziało trzech około osiemnastoletnich chłopaków. Palili papierosa i pili z butelki wiśniowe tanie wino. Pamiętam jak jeden z nich zapytał się czy mam szluga. Nie miałam. Szli za mną, a ja coraz bardziej się bałam, bałam się, że coś mi zrobią. Nawet bym się z nimi nie szarpała tylko dała wszystko co miałam. Nowy telefon, ponad trzydzieści złotych w portfelu, nawet srebrne kolczyki, które były pamiątką po mojej nieżyjącej już babci. Wszystko żeby nie zrobili mi krzywdy. Jednak nie zależało im na pieniądzach, telefonie czy też biżuterii. Słyszałam ich coraz szybsze kroki. Prawie biegłam, a do domu miałam jeszcze do przejścia dwie ulice. Nie zdążyłam im uciec. Zgwałcili mnie w krzakach trzysta metrów od mojego domu. Później były wizyty u psychologa, proces. Wyrok. Dostali po piętnaście lat więzienia, ale za dobre sprawowanie mogą już wyjść po dziesięciu latach. Tyle co ja miałam kiedy gwałcili mnie. Chciałabym o tym zapomnieć jednak nie potrafię. Jedynymi osobami, które wiedzą o całej prawdzie są rodzice oraz Krzysiek. On też by się o tym nie dowiedział tylko podczas któreś kolacji zaczął się do mnie zbliżać, coraz bardziej całować i ściągać ze mnie ubrania, nie wytrzymałam, wszystko mi się przypomniał i po chwili uciekłam z mieszkania Wtedy mu o wszystkim powiedziałam. Po tym jak wyrzuciłam z siebie wszystko, nie mieliśmy przed sobą tajemnic nasz związek układał się inaczej niż wcześniej. Nie pozwalał mi samej wychodzić z domu. Chodzić po Warszawie nocą. Był troskliwy.

Właśnie wróciliśmy z Brazylii, mecze były udane, jednak lot i zmiana czasu trochę nas wykończyła. Dobrze, że chociaż lecieliśmy klasą biznesową bo w ten normalnej zwanej ekonomiczną to nawet niema jak rozłożyć swobodnie nóg. Lot z małymi turbulencjami zakończył się dobrze. Mieliśmy trochę postoju w Niemczech, ale dobrze, że tylko dwie godziny, a nie więcej. Trochę dziwnie zachowuje się Ola. Zauważyłem nawet, że czasami nie słucha co do niej mówię. Jest zamyślona. Ostatnio nawet przypaliła obiad, a to nie jest w jej stylu. Martwię się o nią. Gdy pytam czy wszystko jest w porządku ona nerwowo się zachowuje i stwierdza, że coś sobie ubzdurałem. Wiem, że za mną tęskni, że ze względu na to, ze jestem siatkarzem nie spędzamy ze sobą tak dużo czasu. Pytałem się dziewczyn czy w czasie ich babskiego wyjazdu coś się niestało, jednak zaprzeczyły. Zachowywała się normalnie. Tylko wyzwały mnie dlaczego nic im nie powiedzieliśmy o zaręczynach. Oczywiście przez to Karol się dowiedział, a jak Karol wie to i cała reprezentacja Dziwię się, że zaraz po wyjeździe z gór spakowała kilka ubrań więcej i przyjechała do mojego klubowego mieszkania. Coś musiało się wydarzyć, może nie w górach, ale jak ja byłem w Szczyrku i trenowałem z Kadrą B. Dla mnie to nawet, że Ola jest w Bełchatowie bo ze Spały mam do niej bliżej, a ona tez w każdej chwili weżnie samochód i w trakcie naszej przerwy pomiędzy jednym, a drugim treningiem przygotowującym do Ligi Światowej może wpaść. Bo jeszcze Stefan pozwala nam na to żeby nasze dziewczyny, narzeczone czy żony z dzieciakami przyjeżdżały do nas, ale tylko gdy mamy czas dla siebie. Zawsze to godzina drogi, a nie ponad dwie.
Dni w Spale mijają tak samo. Pobudka, śniadanie, trening, obiad, trening, kolacja i w między czasie odpoczynek, sen. Codziennie rozmawiamy ze sobą na Skype jednak przeważnie Karol wleci do pokoju zrobi zamęt, trochę wiatru, bardziej huragan, poprzewraca wszystko w swojej szafce, poprzeszkadza robiąc głupie miny do ekranu komputera rozbawiając przy tym Olę, stwierdzi, że już zgłodniał, a że do kolacji pół godziny, przeszuka mi wszystkie szuflady, skrytki gdzie mogę mieć mały zapas słodkości bo w jego już nic niema (tu ryk radości), zje co znajdzie (przeważnie baton lub wafelek), ucieszony i ubrudzony od czekolady jak małe dziecko wyjdzie z pokoju, a ja już w tym czasie muszę skończyć rozmowę z Olą bo jeśli nie pójdę na stołówkę to z kolacji nici bo jeszcze któryś z siatkarzy sobie ją przywłaszczy (Karol). Nawet Ola się przyzwyczaiła i nawet zakładamy się za ile minut Kłos wleci do pokoju. Zawsze wygrywa. Jednak z moja matematyką zawsze było coś nie tak i nawet nie wiem jakim sposobem zdałem maturę. Czasami się dziwię jak Ola wytrzymuje z Karolem jak to jest wielkie wzrostem dziecko, ale po tym roku spędzonym w Skrze też się do tego przyzwyczaiłem. Zawsze jest to jakaś rozrywka od nudnego życia w Bełchatowie. Kto może zapomnieć koszulki meczowej albo wziąć nie tego koloru. Karol. Kto przegrywa bitwy. Karol. Kto próbuje na treningach przebić żarty Winiara. Karol. Kto rozśmiesza mnie do łez Karol. Bez niego życie by straciło sens.

Tak bardzo chciałabym mu powiedzieć o swojej przeszłości jednak nie potrafię. Wiem, że kiedyś będzie musiał się o tym dowiedzieć lecz teraz nie jestem do tego przygotowana. 

***
Ciepło na dworze, za mówili, że ma padać. No i teraz komu wierzyć. 
Jestem załamana. Myślałam, że tylko jedną przepisaną dwóję będę miała na świadectwie, a jednak chyba zanosi się na dwie. Połowa pytań z testu nie miałam odpowiedzi na nie w zeszycie, a miałam każdą lekcję. Więc nawet jeśli bym chciała się trochę pouczyć to z czego jak w notatkach nie było odpowiedzi. Do tego to pismo urzędowe. Uwielbiam :/ Prośba o wycince drzew będzie chodziła za mną do końca życia, a nawet dzień dłużej. 
Pierwsze mecze Ligii Światowej przed nami. Skład na mecze z Brazylią trochę dziwny, ale to dobrze bo chociaż Stefan może przetestować wszystkich chłopaków i wybrać najlepszą jaką może dwunastkę na Mistrzostwa Świata. A co wy o tym sądzicie?
Pozdrawiam :> 

Edit: Dziękuje! 

sobota, 24 maja 2014

Rozdział III

"Słońce świeci nad nami
Ogrzewa nasze nagie ciała promieniami
Tato, lato
Zaufaj mi przygoda szybko skończy się"

Sami - Lato 2000


Sezon skończony. Na dwa dni pojechaliśmy na Mazury trochę musiałam się wygimnastykować żeby ogarnąć studia, zaliczenia ale dałam radę. Zakończenia już za nami. Najbardziej zapamiętam tego oburzonego sąsiada. Mało rozrywkowy człowiek. Około czterdziestki, ale poczucia humoru to niema. Ponoć zawsze były z nim jakieś problemy, a to mu się coś nie podobało. Raz przyszedł i zrobił awanturę za to, że Nico i Facu pomylili numery i wcisnęli nie ten co powinni, niechcąco zadzwonili dzwonkiem do niego. Trochę jest upierdliwy, ale daje się z nim jakoś wytrzymać. Stary kawaler, to wszystko mówi samo za siebie. Wykrzyczał nas, że zachowujemy się niestosownie. O tej ludzie już dawno powinni spać, a nie się szlajać nie wiadomo gdzie. Miał trochę racji, ale przecież to się zdarzyło po raz pierwszy. Zresztą powinien nam wybaczyć nasze zachowanie przecież niecodziennie zostaje się Mistrzem Polski. Jeszcze wyżalił się w internecie jacy my jesteśmy źli sąsiedzi. Bywa. Przyjęliśmy to z uśmiechem, dobrze, że nie podał adresu bo jeszcze by nas fani nawiedzali prosząc o autograf jak kiedyś Karola. Koniec laby się skończył teraz trzeba walczyć w Reprezentacji o miejsce w pierwszej szóstce. Wiem, że go stać na to. Jestem tak z niego dumna. Wreszcie wakacje. Upragnione wakacje. Zakończona sesja na same piątki i szóstki więc czego chcieć więcej. Chłopaki zakwalifikowali się do Mistrzostw Europy, niestety Andrzej nie brał udział w tym turnieju i razem z kadrą B przygotowywał się do Ligi Światowej w Szczyrku. Skocznie, góry i te sprawy. W ogóle się dziwię, że Szczyrk jeszcze istnieje bo niezła mieszanka wybuchowa przez tydzień tam była. Igła, Konar, Ziomek i mój Andrzej. Dobrze, że Karola tam nie było bo naprawdę ciężko to widzę żeby Szczyrk jeszcze był na mapie Polski. Wczoraj właśnie wylecieli do Brazylii na pierwszy mecz w Lidze Światowej. Ponoć jest tam ciepło jak u nas, ale ta zmiana czasowa daje się chłopakom we znaki. Gdy u nas jest dzień u nich jest noc, gdy u nas jest noc u nich dzień. Ciężko się jest im zaaklimatyzować. Jedynym plusem jest to, że jest taka sama pogoda jak w Europie. Są w formie, tylko kontuzja Michała Kubiaka dała się im we znaki. Widać jego brak. Takiej osoby jak on nie da się kimś zamienić. Niech szybko wraca do zdrowia. Ze względu na to, że ukochanego i tak nie ma w Polsce razem z dziewczynami wybieramy się na babski wyjazd. Żadnych facetów, dzieci. Tylko my, góry i słońce. Mam nadzieję, że chociaż będzie tam dostęp do kablówki. Jak na fankę siatkówki i narzeczoną niejakiego Andrzeja Wrony reprezentanta naszego kraju przystało muszę obejrzeć ten mecz. Nawet jakbym musiała na dachu stać z telewizorem. Na razie nikt nie zobaczył nowej błyskotki na moim palcu więc trzeba sprawy wziąć w swoje ręce i samemu się pochwalić. Nigdy nie lubiłam tego robić jednak już od ponad miesiąca zmienił się mój status, a nikt nawet na uczelni tego nie zauważył.

Właśnie dolecieliśmy do Brazylii. Nigdy jeszcze nie byłem w tym kraju. Myślałem, że chociaż będzie chłodniej jednak okazało się potwornie gorąco jak u nas w Polsce. Jednym słowem sauna. Ciekawe co robi Ola. Pewnie lata już po galerii albo uczy się tych swoich słówek. Prymuska, ale i tak ją kocham. Wiem, że dzieciaki będą miały mądrą i ładną mamę, mam nadzieję tylko, że charakteru po niej nie odziedziczą. Już za nią tęsknię mimo, że nie widzieliśmy się ponad dwadzieścia godzin. Po raz pierwszy się tak zakochałem. Z tego co mi mówił Karol i Paweł to dziewczyny umówiły się na babski wyjazd w góry. Zakopane czy coś w tym stylu. Chłopaki nie pamiętali miejscowości i tak jestem w szoku, że wiedzą chociaż w jakie regiony jadą. Dobrze, chociaż odpocznie. Zostawiłem jej auto w Warszawie żeby nie musiała prosić się rodziców. Nielubi jeździć moim Audi, ale lepiej to niż być na łasce rodziców. Pożyczą czy nie pożyczą. Zresztą nie wiadomo czy w ogóle będzie musiała z niej skorzystać.

Właśnie szykuje się do wyjazdu. Przeglądam szafę i stwierdzam, że jak będę chciała wziąć wszystkie potrzebne mi rzeczy to nie ma opcji żebym się zmieściła nawet w największej torbie jaką posiadam. Drogą redukcji co się przyda, a o nie, nie wiem jakim sposobem zapięłam bez problemu walizkę. Nigdy nie byłam mistrzynią w pakowaniu. Może nie muszę mieć całej kosmetyczki, pięć palet z cieniami czy tego typu rzeczy, wystarczy i tylko balsam do opalania i po opalaniu jednak ubrania zawsze stanowiły dla mnie problem. Trzeba wziąć cieplejszą bluzę, płaszcz przeciwdeszczowy czy nawet spodnie z kożuszkiem w środku. O parasolu nie wspomnę. Torba w korytarzu żebym czasem niezapomniała jej zabrać Dziewczyny będą po mnie za dwie godziny, jestem już przyszykowana tylko czekam aż na podjeździe koło domu stanie czarne matowe renault.. Tak Karol się zlitował nad swoją Olą i też zostawił jej auto. Widać z daleka jak bardzo się kochają. Tylko czekam na zaproszenie z datą ich ślubu. Czekając na dziewczyny zrobiłam sobie herbatę w moim dużym kubku i nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam, a samochodu przy moim domu nie dostrzegłam. Pomyślałam sobie, że to pewnie jakiś domokrążca wciskający „najlepsze” oferty zakupu. Żałuję do dzisiaj, że otworzyłam te cholerne drzwi.

Wróciłem, rodzice się rozwiedli. Z matką jeżeli tak można ją nazwać wróciłem do Polski. To przez nią wszystko się rozpadło. Pewnego dnia trafiłem do szpitala potrzebna była krew. Jednak ojca jak i matki krew nie zgadzała się z moją. Byłem podobny do mamy więc jedyne co moim ojcem nie jest mąż mojej mamy. Po testach genetycznych wszystko się wyjaśniło. Jak się okazało mój ojciec, który mnie wychowywał nie jest moim biologicznym ojcem. Na 100%. Nie chce mnie znać jak i moją matkę. Wcale się mu nie dziwię bo sam nie wiem co bym zrobił jakbym się dowiedział, że syn, którego wychowywałem ponad dwadzieścia lat nie jest moim synem, bo jego matka była dziwką i się puszczała na prawo i lewo nawet za jednego drinka czy za jeden kieliszek wódki postawionej przy barze. Kiedyś krążyłem po mieście i spotkałem byłego kumpla ze szkoły. Z Filipem przy piwie powspominaliśmy dawne czasy. Co się u niego zmieniło. Wypytywałem go o Olę. Powiedział, że ona mieszka z rodzicami w Warszawie, studiuje na Filologii Angielskiej i to nawet z bardzo dobrymi wynikami. Jest najlepsza na swoim roku i uczelni. Zawsze była zdolna. Zawsze mi pomagała. Miałem taki skarb przy sobie i nie potrafiłem go zatrzymać. Chciałem ją przeprosić za to co zrobiłem kilka lat temu. Zostawiłem ją bez słowa. Tak wiem, że związek na odległość niema szans jednak mogliśmy się rozstać jak kulturalni ludzie. Żałuję do dzisiaj mojej decyzji. Wiem, że już ją straciłem na zawsze, ona ma chłopaka gra w siatkówkę w najlepszym klubie w Polsce. Jednak to nie zmienia faktu, że chciałbym abyśmy zostali kumplami bo na nic innego nie liczę. Zbyt wiele przeze mnie wycierpiała.

Gdy otworzyłam drzwi stałam jak wryta. Jak to możliwe, przecież on wyjechał bez słowa, a teraz ma czelność przychodzić bez zapowiedzi. Co on sobie myśli, że rzucę się mu w ramiona i będę się cieszyła, że wrócił. Jego niedoczekanie. Znowu będę przez niego cierpieć jak cierpiałam pięć lat temu. Myślałam, ze nikomu już nie zaufam. Chciał przeprosić. Za co. Za to, że mnie zostawił. Za to, że przez niego chciałam popełnić największy błąd w moim życiu. Chciałam się zabić. Nie miałam ochoty ani zamiaru go słuchać. Zatrzasnęłam drzwi bo bałam się, że będzie chciał wejść. Po raz pierwszy od czterech lat boję się. Boję się, że znowu mnie skrzywdzą. Znowu mnie zostawią na pastę losu. Tak jak kiedyś było. Sunęłam się po drzwiach. Płakałam. Po policzkach leciały łzy. Nie potrafiły przestać. To znowu wszystko przez niego. 


***
Jestem w szoku jeszcze nigdy nie miałam tyle wyświetleń jednego dnia. <oczy jak pięciozłotówki> Dziękuję! Jesteście cudowni ;)
Publikację ustawiłam wczoraj więc właśnie w tym momencie rozpoczynam ostatnią sesję na kierunku Technik Rachunkowości. Trzymajcie kciuki bo nic się nie uczyłam :> Nauka to bzdura :D 
Nie wiem, kto wymyślił, że zamiast siedzieć na słoneczku to siedzę w szkole. Nie rozumiem tych ludzi :/
Żegnam was i pozdrawiam :) 
P.S. Zaczynam się uczyć, ale jednak chyba zrezygnuję po pięciu minutach :> 

Edit: Nowy rozdział pojawi się dzisiaj, a najpóźniej jutro. 
Pozdrawiam :> 

czwartek, 22 maja 2014

Rozdział II

"We are the champions - my friend 
And we'll keep on fighting till the end"

Queen - We are the champion

Minęło trochę czasu. Jestem na mam nadzieję, że ostatnim meczu finałowym w Bełchatowie. Tak Skra gra w finale. Tak mój wielkolud gra w finale. Po piątym miejscu w poprzednim sezonie zmieniono praktycznie wszystko. Trenera już dawno nie ma, zresztą ponoć okazało się, że nikt z obcokrajowców nie potrafił się z nim dogadać, statystyk został drugim trenerem, a na jego miejsce przyszedł bardzo znany oraz ceniony w świecie siatkarskim no i przyszli nowi zawodnicy. Już od rana nie mogę znaleźć sobie miejsca. Krążę po mieszkaniu czym coraz bardziej denerwuje mojego ukochanego. Sprzątam, prasuje, piorę, wszystko żeby czas szybciej minął. Po raz któryś z kolei sprawdzam jego torbę treningową czy czasem niczego nie zapomniał. Wiem, że patrzy na mnie ze zdziwieniem, ale nic na to nie poradzę. Już taka jestem. Wolę dmuchać na zimne. Pamiętam jak jeszcze grał w Polibudzie, chyba trzy lata temu, zapomniał spodenek na mecz, w ostatniej chwili zdążyłam mu je przywieź na halę. Minuty mi się dłużą i najchętniej chciałabym być już na hali dopingować z całych sił naszych Skrzatów.
Widzę jak Ola coraz bardziej się denerwuje. To ja na powinienem być na jej miejscu, jednak podchodzę do tego na luzie bo stres nie pomaga. Widzę jak po raz kolejny sprawdza w torbie czy nie zapomniałem ochraniaczy, spodenek czy koszulki. Od naszego ostatniego spotkania po raz pierwszy zobaczyłem na jej twarzy uśmiech. Widzę, że coś ją gryzie, ale ona mnie zbywa mówiąc, że problemy ze studiami. Ona i problemy na studiach. Zawsze zdająca w pierwszym terminie na same piątki. Mnie na to nie nabierze. Za bardzo ją znam. Wiem, że wieczorem czeka nas długa rozmowa.
Wchodzę na halę i widzę znajome mi twarze. Tak to koledzy mojego dwumetrowca oraz ich małżonki, dziewczyny oraz dzieciaki. Od razu cieplej mi się zrobiło na sercu. Tak ile dałabym, żeby mieć już takie szkraby. Nigdy z nim nie rozmawiałam na ten temat, ale moja intuicja mi mówi, że też by chciał takiego szkraba i pokocha go całym sercem. Chłopacy idą do szatni, a my idziemy usiąść na żółtych średnio wygodnych krzesełkach, kibicować naszym.
Mecz nie układa się tak jakby każdy kibic chciał. Szybkie trzy do zera i idziemy świętować ósme mistrzostwo. Resowiaki jednak stawiają warunki, które przyprowadzają mnie o zawał. My kibice jesteśmy ich siódmym zawodnikiem więc nie ma innej możliwości żebyśmy nie wygrali tego spotkania. Ostatnia akcja. Po kilkudziesięciu sekundach z wielką ulgą mogę powiedzieć, że zostaliśmy Mistrzami Polski. MVP spotkania Mariusz. Trzecie na trzy możliwe w finałach Plus Ligi. Zagrał bardzo dobre spotkanie, a w drugim secie dzięki jego zagrywce pokonaliśmy rywala. Jazda, jazda ósma gwiazda. Z trybun było tylko słychać tego typu okrzyki. Podziękowanie dla Stefana za grę w Skrze, a zarazem powodzenia w reprezentacji. Dla niego kończy się kariera siatkarska, a zaczyna kariera trenerska - nowy rozdział w życiu. Na pewno sprawdzi się jako trener, nie mam żadnych wątpliwości. Szampan lał się litrami. Nikt nie powstrzymywał się od emocji. Były łzy szczęścia, radości. Tańce, ale to lepiej pomińmy. Każdy był oblany, nie było wyjątków. Nawet trener i prezes kleił się od słodkiego wyskokowego napoju. Przecież gdyby nie oni nie było by tego sukcesu. Przeczuwam, że ta noc szybko się nie skończy.
Zostałem mistrzem. Jeszcze do mnie to nie dociera. Mimo, że od kilku minut trwa feta. My jak i kibice bawimy się w najlepsze. Jednak jakby nie Ola nie było by tego medalu na mojej szyi. Gdyby nie pozwoliłaby mi grać w Bełchatowie, nie stał bym w tym miejscu. Na pudle z napisem Mistrz Polski sezonu 2013/2014. Po dekoracji nie poszedłem z chłopakami do szatni. Czekałem na nią, a w kieszeni dresów miałem małe czerwone pudełko. Tak możecie się domyślać co w nim było. Gdy tylko ją zobaczyłem taką uśmiechniętą wiedziałem, że to jest właściwa chwila, właściwy moment.
Podchodzę do mojego wielkoluda. Zachowuje się inaczej niż wcześniej. Nawet pięć minut temu jeszcze wariował z kolegami z drużyny, a teraz kamienna twarz, zero uczuć. Nic nie mogę z nich wyczytać. Boję się tego co może mi za chwilę powiedzieć. Boję się, że mnie zostawi. Najchętniej bym uciekła jak najdalej się da tylko, że nie mam drogi ucieczki. Sprytnie sobie to wymyślił.
Zaciągnąłem ją do schowku gospodarczego wiedziałem, że nikt nam nie zepsuje tej chwili. W jej oczach widziałem przerażenie. Ukląkłem na jedno kolano. Z spodni wyciągnąłem pudełko. Poprosiłem ją o rękę. Zgodziła się. Byłem najszczęśliwszym facetem na świecie. Płakaliśmy ze szczęścia. Jednak musieliśmy się na chwilę rozstać bo zaczęło się dalsze świętowanie.
Przyprowadził mnie do jakiegoś schowka. Było strasznie ciemno dopóki nie zapalił światła. Wszędzie były wiadra, mopy i inne potrzebne do sprzątania rzeczy. W tej chwili zobaczyłam, że klęka na jedno kolano, a dalej już się domyśliłam co za chwilę się stanie. Zgodziłam się zostać jego żoną jednak postawiłam mu jeden warunek. Nie spieszmy się ze ślubem. Chciałam żeby wszystko było przygotowane na spokojnie. Chciałam żeby to był tylko i wyłącznie nas dzień. Chciałam żeby było tak jak sobie wcześniej zaplanowałam. Byłam w tej chwili najszczęśliwszą kobietą na świecie. Poszliśmy dalej świętować, ale nikomu nie powiedzieliśmy o zaręczynach.
Od kilku minut szukam tego ciołka. Wszyscy już przygotowani na podbój Bełchatowa, a go ani nie widać ani nie słychać. Olki też nigdzie nie widzę. Dziewczyn się pytałem czy czasem się gdzieś nie kręciła, ale one od wyjścia z hali jej nie widziały. Może jednak skończę z udawaniem detektywa bo to może się źle skończyć dla mojej psychiki. Starszym ludziom niewolno przeszkadzać bo może tragicznie dla nich skończyć.
Zabawy nie było końca. Nawet nie pamiętam, o której wróciliśmy do domu. Nikt na razie dla naszego dobra nie zauważył pierścionka na mojej dłoni, ale to przez to, że uważałam żeby niewymachwiać specjalnie dłonią. Byłam szczęśliwa. Byłam bardzo szczęśliwa, że mam takiego faceta u swojego boku. Tylko jak my damy radę jeszcze przez rok nie być tak blisko siebie. Teraz się tym nie przejmuję. Najważniejsze są teraźniejsze chwile. Najważniejsze jest to, że kocha mnie tak samo mocno jak ja jego.
Tydzień wolnego. Wreszcie tydzień wolnego. No prawie tydzień, a potem kadra wzywa. Tak dostałem powołanie jak rok wcześniej. Ten sezon mnie wykończył. W piątek i sobotę zakończenie sezonu, najpierw z kibicami, a potem ze sponsorami. Trzeba będzie jakoś się ubrać. Nie chce mi się tam iść, wolę spędzić z Olą te dwa dni bo przez jej studia nigdzie nie wyjechaliśmy tylko siedzimy jak te stare dziadki w domu, chociaż akurat to mi nie przeszkadza. Wiem, że chciałaby inaczej jednak sesja się sama nie napisze ani też sama się za nią nie nauczy. Widzę, że jest jej smutno z tego powodu jednak nic na to nie poradzimy. Wiem, że najbliższy weekend spędzimy razem więc nie jest tak źle. Stefan daje nam trochę luzu bo wie jaki był dla nas sezon. Sam jeszcze kilka dni temu grał na ligowych parkietach.


***
Trochę szleję i takim oto sposobem w wasze rączki trafia nowy rozdział. Wiem, że chcielibyście wiedzieć kim jest bohater opowiadania, jednak ja lubię być wredna i w tym rozdziale się nie dowiecie. Teraz zdycham lecz bardziej moje nogi zdychają po wczorajszej imprezie więc wybaczcie mi za krótki komentarz odautorski. Słoneczko za oknem więc czego chcieć więcej :) 
Pozdrawiam,
Jagoda :>
P.S. Mam do was prośbę, taką maleńką. Mam problem z zakładką "Tu jestem" czy wam też wyświetla się zapytać i świergot. 

wtorek, 20 maja 2014

Rozdział I

Mam dwadzieścia trzy lata. Mieszkam z rodzicami w małym domku na obrzeżach Warszawy. Niby wszystko fajnie się układa, mam chłopaka, który mnie kocha. Wspaniałych rodziców, który są dla mnie najlepszymi jakich mogłam sobie wymarzyć. Co w swoim życiu osiągnęłam. Nic. Nie przepraszam jeżeli studia można zaliczyć do osiągnięć to tak coś osiągnęłam. Studiuje na czwartym roku jednolitych studiów magisterskich na Filologii Angielskiej. Od zawsze lubiłam angielski. Lubiłam uczyć się słówek, zwrotów czy czasów. Niby mam swojego ukochanego, ale co z tego jeśli nawet świąt nie możemy spędzić razem. Ja w Warszawie, a On w swoim klubowym mieszkaniu, kilkadziesiąt kilometrów ode mnie. Sam jak palec. Chciałam do niego pojechać jednak jestem zbyt uparta, a i tak go nie będzie bo w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia wyjeżdżają z klubem na mecz, to po co mam tam jechać. Po to żeby przez większość świąt patrzeć się w puste ściany. Wiem, że siatkówka jest dla niego całym życiem, że dla mnie nie poświęci swojej dobrze zapowiadającej się kariery, nie skończy z nią. Myślałam, że przeprowadzę się do niego, ale bym musiała przerwać studia albo chociaż na rok wziąć dziekankę. To jest niemożliwe. Prosiłam go żeby rozwiązał umowę, powrócił do Warszawy do zakończeniu moich studiów, jednak on się uparł, że póki może grać to chce w najlepszym klubie w Polsce. Z jednej strony rozumem go, ale z drugiej chciałabym mieć go przy sobie. Czasami zastanawiam się dlaczego on wybrał mnie. Taką zwykłą dziewczynę. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. W czasie wakacji przed studiami dorabiałam sobie jako kelnerka w niewielkiej kawiarni. Pewnego dnia przyszedł po treningu razem ze swoim kolegą. Przy okazji zdemolowali stolik bo jak dwóch dwumetrowców może się zmieścić przy stoliku dla średniego wzrostu człowieka. Pamiętam jak dziś zamówili dwa razy latte i po dużym kawałku ciacha. Zdziwiłam się bo przecież sportowcy powinni się zdrowo odżywiać. Ja niezdara zapatrzyłam się w jego hipnotyzujące oczy i niechcąco wylałam na niego kawę. Panikowałam. Bałam, że się poparzy, a On powiedział, że nic się niestało. Powiedziałam, że zapłacę za pralnie, jednak się nie zgodził. Poprosiłam żeby jutro przyniósł koszulę to mu ją wypiorę Przyszedł, ale nie z koszulą, tylko z bukietem czerwonych róż. Już wtedy wiedziałam, że się w nim zakochałam. Już wtedy wiedziałam, że on we mnie też. Dalej sielanka trwała. Jego przyjaciele mnie polubili, rodzice, rodzeństwo, najbliższa rodzina. Byłam na każdym meczu. Pamiętam gdy z grypą przyszłam na halę mu kibicować dostałam taki ochrzan, że nigdy nie widziałam go takiego zdenerwowanego. Wiem, że chciał dla mnie dobrze. Nawet nie cieszył się ze zwycięstwa z najlepszym w tym sezonie zespole tylko był na mnie zły, że zamiast siedzieć w łóżku przyjechałam do „zimnej” hali. Tylko było dwadzieścia stopni Celsjusza. Później pilnował mnie żebym nawet nie wychodziła z łóżka dopóki się nie wyleczę. Wszystko było dobrze dopóki nie zmienił klubu. Wtedy wszystko się posypało. Sielanka się skończyła. Nastała szara rzeczywistość. Jedynym plusem jest to, że nie wyjechał z kraju, że dzieli nas kilkadziesiąt kilometrów, a nie kilkaset albo kilka tysięcy kilometrów. Ja ze względu na studia nie mogłam z nim tam pojechać. Byłam zła na siebie. Myślałam o przeniesieniu, ale jak się okazało na moim kierunku są tylko studia licencjackie, a ja już jestem na czwartym roku studiów magisterskich. Jesteśmy skazani na dwa lata rozłąki, która albo nas rozdzieli albo nas wzmocni. Rozmawiamy ze sobą na skype, przez telefon jednak to nie to samo co zobaczenie się na żywo. Widzimy się raz na 3-4 miesiące i to przeważnie ja jeżdżę do niego. W wakacje kiedy możemy je spędzić razem, on przebywa w Spale. Trenuje z reprezentacją. Dobrze, że w tamtym roku chociaż jeden mecz był na Torwarze i mogłam go zobaczyć. Oprócz tych ligowych. Jestem z niego dumna, że reprezentuje nasz kraj, że jest najlepszy na swojej pozycji, ale najchętniej bym go nigdzie nie wypuściła. Tęskniłam za nim, a z dnia na dzień coraz bardziej. Bałam się, że moje miejsce zajmie inna dziewczyna. Obiecał, że nigdy tak się niestanie. Jednak co on może obiecać. Mnie tam nie ma. Ufam mu, ale On jest tam sam. Sam jak palec.
Dni mijały. Starałam się skupić na nauce, a to nie jest takie proste. Czasami panikuje, ale wiem, że On jest innym facetem niż wszyscy i mnie nie zostawi. Po każdym usłyszeniu w radiu bądź też w telewizorze o wypadku samochodowym albo autokarowym dzwonię do niego po kilkadziesiąt razy. Tak bardzo boję się o niego. Mam ochotę wziąć samochód od rodziców i pojechać nie zważając na to, że jutro na ósmą rano muszę być na studiach i do tego mam dwa kolokwia. Tak ostatni raz widzieliśmy się miesiąc temu. Jego klub grał z Polibudą. Wygrali. Mój chłopak został MVP spotkania, więc czego chcieć więcej. Widziałam jak się cieszy, a ja razem z nim.

Tak bardzo tęsknię za nią. Dwa lata szybko zlecą, nawet nie zauważysz tego. Dacie radę prędzej niż ja z moją lubą. Zobaczysz wszystko będzie ok. Będziecie się spotykać. Wszyscy tak mówili, a jaka jest prawda. Nic nie jest dobrze. Wszystko się sypie. Każdy nam zazdrościł, że jesteśmy taką zgodną parą, a teraz czego nam mogą zazdrościć. Tego, że jesteśmy razem, że dzieli nas kilkadziesiąt kilometrów, że widujemy się raz na kilka miesięcy, że strasznie za nią tęsknię, że płaczę z bezsilności. Boję się, że ją stracę, że zostawi mnie dla jakiegoś faceta. Ufam jej, ale nic na to nie poradzę. Nigdy nie byłem o nią zazdrosny, a teraz jakbym usłyszał, że spotkała się z kolegą to nie wiem co bym zrobił. Pewnie wsiadłbym w samochód i jechał na złamanie karku do Warszawy. Czasami mam wszystko gdzieś, myślę żeby się spakować, zerwać kontrakt i być blisko jej. Martwię się o nią bo widzę, że ciężko znosi nasze rozstania. Przy mnie udaje, że wszystko jest w porządku, ale wiem od Pani Grażynki, że potrafi przepłakać całą noc. Sam przed nią udaję. Są treningi, że nic mi nie wychodzi, trener mobilizując mnie mówi, że jak będę tak grał to nie będę grał w pierwszej szóstce i wtedy zastanawiam się czy czasem nie spakować walizek i wyjechać, powrócić do Polibudy i grać z nią dopóki Olka nie skończy studiów. Wiem, że by się na mnie wściekła za to, ale dla mnie nie liczyłoby się po raz pierwszy to co mówi. Tak zmieniła swoje zdanie, jednak nie jestem przekonany, że to była tylko i wyłącznie jej decyzja. Chciałbym zrobić to dla naszego dobra. Dla naszego związku. Dla nas. Marzę o założeniu z nią rodziny. Chcę mieć kochającą mnie żonę przy boku i dzieciaki, które uwielbiam. Nie mam już osiemnastu lat tylko dwadzieścia pięć więc już pora się ustatkować. Rodzice marzą o wnukach. Myślałem nawet o zaręczynach, ale kiedy. Święta spędzamy osobno ze względu na moje treningi i wyjazdy. Urodziny, imieniny, rocznice przeważnie też. Pierścionek już dawno kupiłem tylko czeka na dnie szuflady na ten właściwy moment. Myślałem, że przyjedzie na święta, że ten jeden dzień spędzimy razem i wtedy to zrobię. W ostatniej chwili zrezygnowała. Powiedziała, że niby auto się zepsuło i jest w warsztacie, a ona nie ma czym dojechać. Kłamała. Koledzy z Polibudy widzieli ją w drugi dzień świąt jak jechała ulicami stolicy. Po prostu nie chciała spędzić ze mną świąt. Powinienem się tego domyśleć. Tylko mogła powiedzieć to wprost, a nie oszukiwać. Przecież bym zrozumiał. Trochę straciłem do niej zaufanie. 

***
Przepraszam z góry za niektóre wyrazy pisane dużą literą. Coś niedobrego dzieje się z moim lapkiem i nie chce dać poprawić to co on według mnie źle poprawił. 
Rozdział krótki, ale ja zaczynam się rozkręcać. Nie chcę żeby wyszła z tego telenowela brazylijska więc raczej przydało by się. Wiem, że nie piszę jak inne blogowiczki, ale to jest tylko moja odskocznia od problemów z jakimi borykam się na co dzień. 
Pozdrawiam :*

piątek, 16 maja 2014

Prolog


"Chce pozbierać znowu myśli,
słyszeć bicie naszych serc,
widzieć ile szczęścia w sobie,
kryje każda mała rzecz"
Sylwia Grzeszczak - Małe rzeczy


Drogi Ukochany!

Wiem, że kiedy będziesz czytał ten list mnie już nie będzie na tym świecie. Już dawno o tym myślałam, tylko brakowało mi odwagi żeby to zrobić. To co zrobiłam nie powinno się wydarzyć. Wszystko zwaliło się na mnie i nie wytrzymałam tego napięcia. Byłam tchórzem, który bał się wszystkiego. Bałam się powiedzieć całą prawdę o sobie. Bałam się tego jak zareagujesz na to co ci powiem. Nigdy nie zapomnę co dla mnie zrobiłeś. Jaki byłeś. Dzięki tobie znowu zaczęłam żyć normalnie, funkcjonować. Tam w niebie będę o tobie cały czas myślała. Będę twoim Aniołem Stróżem, który nigdy nie da Cię skrzywdzić. Proszę cię tylko o jedno: pamiętaj o mnie i żyj tak jak dawniej, ułóż sobie życie i nie porównuj jej do mnie. Od samego początku nie zasługiwałam na ciebie. Pamiętaj, że zawsze cię kochałam. Przepraszam Cię za wszystko.

Żegnaj na zawsze.
Twoja Ola



Drodzy Rodzice!

Wiem, że zawaliłam na całej linii. Wiem, że nigdy nie chciałam was posłuchać. Zawsze chodziłam swoimi ścieżkami. Wychowaliście mnie na dobrą, wykształconą osobę miewającą swoje humory. Wiem, że chcieliście dla mnie jak najlepiej. Dziękuje wam za wszystko co dla mnie zrobiliście. Wiem, że moje życie miało wyglądać inaczej, ale nie potrafię go zmienić. Bardzo mi będzie was brakowało. Przepraszam was za wszystko.

Wasza jedyna córka Aleksandra.

***

Krótko, zwięźle i na temat. Jak to prolog nie może być za długi. Miałam być już dawno, dawno. Jednak plany się pokrzyżowały i dopiero teraz mogę was zaszczycić swoją obecnością. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Niektórzy czekali na początek nowej historii, niektórzy nie. Następny rozdział możecie się spodziewać dopiero w następnym tygodniu, jednak dokładnego dnia nie jestem w stanie wam podać. Wszystko zależy jak znajdę czas aby dosiąść się do tego złoma i przepisać go do Worda. 
Pozdrawiam wszystkich maturzystów! Pamiętajcie Matura to Bzdura!
Do miłego zobaczenia!