"We are the champions - my friend
And we'll keep on fighting till the end"
Queen - We are the champion
Minęło trochę czasu. Jestem na
mam nadzieję, że ostatnim meczu finałowym w Bełchatowie. Tak Skra gra w finale.
Tak mój wielkolud gra w finale. Po piątym miejscu w poprzednim sezonie
zmieniono praktycznie wszystko. Trenera już dawno nie ma, zresztą ponoć okazało
się, że nikt z obcokrajowców nie potrafił się z nim dogadać, statystyk został
drugim trenerem, a na jego miejsce przyszedł bardzo znany oraz ceniony w
świecie siatkarskim no i przyszli nowi zawodnicy. Już od rana nie mogę znaleźć
sobie miejsca. Krążę po mieszkaniu czym coraz bardziej denerwuje mojego ukochanego.
Sprzątam, prasuje, piorę, wszystko żeby czas szybciej minął. Po raz któryś z
kolei sprawdzam jego torbę treningową czy czasem niczego nie zapomniał. Wiem,
że patrzy na mnie ze zdziwieniem, ale nic na to nie poradzę. Już taka jestem.
Wolę dmuchać na zimne. Pamiętam jak jeszcze grał w Polibudzie, chyba trzy lata
temu, zapomniał spodenek na mecz, w ostatniej chwili zdążyłam mu je przywieź na
halę. Minuty mi się dłużą i najchętniej chciałabym być już na hali dopingować z
całych sił naszych Skrzatów.
Widzę jak Ola coraz bardziej się
denerwuje. To ja na powinienem być na jej miejscu, jednak podchodzę do tego na
luzie bo stres nie pomaga. Widzę jak po raz kolejny sprawdza w torbie czy nie
zapomniałem ochraniaczy, spodenek czy koszulki. Od naszego ostatniego spotkania
po raz pierwszy zobaczyłem na jej twarzy uśmiech. Widzę, że coś ją gryzie, ale
ona mnie zbywa mówiąc, że problemy ze studiami. Ona i problemy na studiach. Zawsze
zdająca w pierwszym terminie na same piątki. Mnie na to nie nabierze. Za bardzo
ją znam. Wiem, że wieczorem czeka nas długa rozmowa.
Wchodzę na halę i widzę znajome
mi twarze. Tak to koledzy mojego dwumetrowca oraz ich małżonki, dziewczyny oraz
dzieciaki. Od razu cieplej mi się zrobiło na sercu. Tak ile dałabym, żeby mieć
już takie szkraby. Nigdy z nim nie rozmawiałam na ten temat, ale moja intuicja
mi mówi, że też by chciał takiego szkraba i pokocha go całym sercem. Chłopacy
idą do szatni, a my idziemy usiąść na żółtych średnio wygodnych krzesełkach, kibicować
naszym.
Mecz nie układa się tak jakby
każdy kibic chciał. Szybkie trzy do zera i idziemy świętować ósme mistrzostwo.
Resowiaki jednak stawiają warunki, które przyprowadzają mnie o zawał. My kibice
jesteśmy ich siódmym zawodnikiem więc nie ma innej możliwości żebyśmy nie
wygrali tego spotkania. Ostatnia akcja. Po kilkudziesięciu sekundach z wielką
ulgą mogę powiedzieć, że zostaliśmy Mistrzami Polski. MVP spotkania Mariusz. Trzecie
na trzy możliwe w finałach Plus Ligi. Zagrał bardzo dobre spotkanie, a w drugim
secie dzięki jego zagrywce pokonaliśmy rywala. Jazda, jazda ósma gwiazda. Z
trybun było tylko słychać tego typu okrzyki. Podziękowanie dla Stefana za grę w
Skrze, a zarazem powodzenia w reprezentacji. Dla niego kończy się kariera
siatkarska, a zaczyna kariera trenerska - nowy rozdział w życiu. Na pewno
sprawdzi się jako trener, nie mam żadnych wątpliwości. Szampan lał się litrami.
Nikt nie powstrzymywał się od emocji. Były łzy szczęścia, radości. Tańce, ale
to lepiej pomińmy. Każdy był oblany, nie było wyjątków. Nawet trener i prezes
kleił się od słodkiego wyskokowego napoju. Przecież gdyby nie oni nie było by
tego sukcesu. Przeczuwam, że ta noc szybko się nie skończy.
Zostałem mistrzem. Jeszcze do
mnie to nie dociera. Mimo, że od kilku minut trwa feta. My jak i kibice bawimy
się w najlepsze. Jednak jakby nie Ola nie było by tego medalu na mojej szyi. Gdyby
nie pozwoliłaby mi grać w Bełchatowie, nie stał bym w tym miejscu. Na pudle z
napisem Mistrz Polski sezonu 2013/2014. Po dekoracji nie poszedłem z chłopakami
do szatni. Czekałem na nią, a w kieszeni dresów miałem małe czerwone pudełko.
Tak możecie się domyślać co w nim było. Gdy tylko ją zobaczyłem taką uśmiechniętą
wiedziałem, że to jest właściwa chwila, właściwy moment.
Podchodzę do mojego wielkoluda.
Zachowuje się inaczej niż wcześniej. Nawet pięć minut temu jeszcze wariował z
kolegami z drużyny, a teraz kamienna twarz, zero uczuć. Nic nie mogę z nich
wyczytać. Boję się tego co może mi za chwilę powiedzieć. Boję się, że mnie
zostawi. Najchętniej bym uciekła jak najdalej się da tylko, że nie mam drogi ucieczki.
Sprytnie sobie to wymyślił.
Zaciągnąłem ją do schowku gospodarczego
wiedziałem, że nikt nam nie zepsuje tej chwili. W jej oczach widziałem
przerażenie. Ukląkłem na jedno kolano. Z spodni wyciągnąłem pudełko. Poprosiłem
ją o rękę. Zgodziła się. Byłem najszczęśliwszym facetem na świecie. Płakaliśmy
ze szczęścia. Jednak musieliśmy się na chwilę rozstać bo zaczęło się dalsze świętowanie.
Przyprowadził mnie do jakiegoś schowka.
Było strasznie ciemno dopóki nie zapalił światła. Wszędzie były wiadra, mopy i
inne potrzebne do sprzątania rzeczy. W tej chwili zobaczyłam, że klęka na jedno
kolano, a dalej już się domyśliłam co za chwilę się stanie. Zgodziłam się
zostać jego żoną jednak postawiłam mu jeden warunek. Nie spieszmy się ze
ślubem. Chciałam żeby wszystko było przygotowane na spokojnie. Chciałam żeby to
był tylko i wyłącznie nas dzień. Chciałam żeby było tak jak sobie wcześniej zaplanowałam.
Byłam w tej chwili najszczęśliwszą kobietą na świecie. Poszliśmy dalej
świętować, ale nikomu nie powiedzieliśmy o zaręczynach.
Od kilku minut szukam tego ciołka.
Wszyscy już przygotowani na podbój Bełchatowa, a go ani nie widać ani nie
słychać. Olki też nigdzie nie widzę. Dziewczyn się pytałem czy czasem się
gdzieś nie kręciła, ale one od wyjścia z hali jej nie widziały. Może jednak
skończę z udawaniem detektywa bo to może się źle skończyć dla mojej psychiki. Starszym
ludziom niewolno przeszkadzać bo może tragicznie dla nich skończyć.
Zabawy nie było końca. Nawet nie pamiętam,
o której wróciliśmy do domu. Nikt na razie dla naszego dobra nie zauważył pierścionka
na mojej dłoni, ale to przez to, że uważałam żeby niewymachwiać specjalnie
dłonią. Byłam szczęśliwa. Byłam bardzo szczęśliwa, że mam takiego faceta u
swojego boku. Tylko jak my damy radę jeszcze przez rok nie być tak blisko
siebie. Teraz się tym nie przejmuję. Najważniejsze są teraźniejsze chwile.
Najważniejsze jest to, że kocha mnie tak samo mocno jak ja jego.
Tydzień wolnego. Wreszcie tydzień
wolnego. No prawie tydzień, a potem kadra wzywa. Tak dostałem powołanie jak rok
wcześniej. Ten sezon mnie wykończył. W piątek i sobotę zakończenie sezonu,
najpierw z kibicami, a potem ze sponsorami. Trzeba będzie jakoś się ubrać. Nie
chce mi się tam iść, wolę spędzić z Olą te dwa dni bo przez jej studia nigdzie nie
wyjechaliśmy tylko siedzimy jak te stare dziadki w domu, chociaż akurat to mi
nie przeszkadza. Wiem, że chciałaby inaczej jednak sesja się sama nie napisze
ani też sama się za nią nie nauczy. Widzę, że jest jej smutno z tego powodu
jednak nic na to nie poradzimy. Wiem, że najbliższy weekend spędzimy razem więc
nie jest tak źle. Stefan daje nam trochę luzu bo wie jaki był dla nas sezon. Sam
jeszcze kilka dni temu grał na ligowych parkietach.
Jestem prawie, ale jeszcze niecałkowicie pewna, że tajemniczym bohaterem jest Karol ^^
OdpowiedzUsuńSą zaręczyny, ale obawiam się, że będą jakieś problemy, choć jestem romantyczką, to nie ufam blogerkom, że pozwolą mi się cieszyć sielanką :)
Ta zakłada wyświetla mi się normalnie :)
Miałabym prośbę, że jak piszesz perspektywę Oli i Jego to oddziel enterem, bo gdy jest jednolicie, to trzeba samemu wyłapywać, które z nich "opisuje" :)
+ dodaję Twój blog do swojej zakładki i automatycznie będzie mi wyświetlać, jeśli będzie nowość.
Pozdrawiam :)
Może masz i rację, że to Karol, a może i nie. Dowiecie się już w następnym rozdziale. Ja nie jestem romantyczką, mam tysiąc myśli na sekundę więc wszystko może się zdarzyć.
UsuńPostaram się pamiętać o twoich radach, ale mogę zapomnieć bo ze mną różnie bywa.