czwartek, 12 czerwca 2014

Rozdział IX

Leżę już ponad dwóch miesięcy w szpitalu. Dziewczyny z uczelni jak i Ola Karolowa odwiedzają mnie prawie codziennie. Czasami nawet nie mam ochoty się z nimi spotykać. Jednak na ten czas przyklejam na twarz uśmiech i udaję, że się cieszę. Wiem, że źle robię odtrącając od siebie najbliższe mi osoby, ale to dla ich dobra. Nie chcę żeby widzieli mnie w takim stanie. Ola, która kiedyś była najlepsza na studiach teraz jest przykuta do wózka i już nigdy nie stanie o własnych siłach. Zawsze będzie potrzebowała od kogoś pomocy. Andrzej cały czas mówi, że mnie nie zostawi, że nie przeszkadza mu to, że nigdy nie stanę na nogach, że rehabilitacja pomoże i za jakiś czas stanę na nogach. Bzdura. Jak osoba, która ma uszkodzony rdzeń kręgowy może zacząć chodzić, normalnie funkcjonować. Chłopaki ze Skry traktują mnie tak samo jak wcześniej kiedy chodziłam, kiedy byłam normalną osobą. Dzwonią do mnie, wypytują co u mnie, rozmawiamy nawet niekiedy godzinami. Co ja mam im powiedzieć. Wszystko jest ok co nie jest prawdą. Udaję przed nimi jak i przed wszystkimi. Wspaniałe chłopaki. Ostatnio dostaliśmy zaproszenia na sylwestra. Już widzę jak moja noga się tam pojawi. Nie chce takich spotkań. Nie jestem na to gotowa. Nie chcę się pokazywać w takim stanie wśród ludzi. Jeszcze jest za wcześnie. Dla mnie zawsze będzie za wcześnie. Wolę spędzić je śpiąc i mając wszystko gdzieś, ale ukochany jak będzie chciał to niech pójdzie się zabawić, przecież nie zatrzymam go na siłę nawet jeśli bym chciała. Niech znajdzie sobie jaką dziewczynę na tej imprezie i zostawi mnie w spokoju. Wszystko to robią tylko po to żebym sobie czegoś nie zrobiła. Andrzej jest ze mną z litości. Dla rodziców widzę, że jestem ciężarem. Rehabilitacja nie pomaga, a ja jestem w jeszcze większym dołku niż byłam jak dowiedziałam się, że nie będę chodzić. Co ona pomoże? Nic. Kaleka zawsze pozostanie kaleką i nic się w tym kierunku nie zmieni. Zbliżają się święta, wreszcie wypiszą mnie ze szpitala. Każdy człowiek by się cieszył, a ja nawet sobie nie wyobrażam siedzenia przy jednym stole. Połamania się opłatkiem i życzeń czy nawet pójścia do kościoła na pasterkę. Po raz pierwszy w życiu wolałabym go spędzić tu w tym szarym szpitalu, w czterech pustych ścianach z pielęgniarkami, do których nie pałam sympatią niż w rodzinnym domu, mając przy sobie najbliższych. Rodzice moi jak i jego, siostra, a nawet mała Hania starają się jak tylko mogą, ale ja nie potrzebuje ich pomocy. Dom specjalnie został przystosowany pod mój wózek. Pokój rehabilitacyjny został urządzony na parterze w miejscu gdzie kiedyś był salon. Z tego co mi mówili to jakąś windę czy coś zamontowali abym bez przeszkód mogła przebywać na piętrze. Po co mi on. Tylko niepotrzebnie wydali tyle pieniędzy na urządzenia. Lepiej by było jakbym nie przeżyła ten wypadek. Nikt by się ze mną nie męczył.
Wiem, że w szpitalu odwiedzał mnie Krzysiek. Nie wiem co ten chłopak chce ode mnie. Nie chcę się z nim widzieć. Za dużo zrobił. Za bardzo mnie skrzywdził. Nigdy do niego nie wrócę jeśli myśli, że rzucę mu się w ramiona. Wiem, że po „rozmowie” z ojcem już się tu nigdy nie pojawił. Może to on miał udział w tym wypadku, a teraz stara się odpokutować swoje winy. Do tego jeszcze ci co zgwałcili wyszli na wolność za dobre sprawowanie. Jak się wszystko sypie to się sypie. Znowu będę się ich bała, znowu nie będę wychodziła sama z domu, znowu będą mi się śniły koszmary. Boję się, że mnie odnajdą i zrobią mi albo moim najbliższym krzywdę. Dlaczego zawsze jakieś problemy trzymają się mnie? Dlaczego zawsze mnie to spotyka?

Ola jest w niezłym dołku. Naprawdę nie wiem jak jej pomóc. Rozmawiałem przez telefon z jej lekarzem. Nie chce współpracować z rehabilitantem. Zamknęła się w sobie. Nawet nie cieszyła się, że już wychodzi ze szpitala. Próbowałem ją przekonać na wizytę do psychologa jednak ona twierdzi, że nie potrzebuje, że sama sobie ze wszystkim da radę, że to tylko chwilowe i jej przejdzie. Tylko płacze po nocach, nie śpi. Ze względu na powiększoną ligę nawet nie mam kiedy pojechać do Warszawy albo przywieź do Bełchatowa. Jesteśmy cały czas na wyjazdach, na walizkach, a ona sama nie da sobie rady. Jedynym czasem w tym sezonie kiedy będę z nią mógł spędzić trochę czasu będą Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok. Wiem, że to będzie trudne dla nas, ale jeśli Ola da się do siebie zbliżyć to nie będzie dla mnie żadnego problemu. Wypytywałem ją o tego Krzyśka. Nic mi nie chciała powiedzieć. Powiedziała, że się znają bo kiedyś chodzili razem do szkoły. Jednak mi jej odpowiedź z zachowaniem przyszłego teścia nie pasuje. Jakby tylko ich to łączyło by się nie wściekał i by go prawie nie pobił.
                                                     
Jutro Wigilia siedzę przykuta do wózka. Nasze mamy krzątają się po kuchni, robią przepyszne potrawy, które co chwilę przynoszą mi do spróbowania, a ja nawet jakbym chciała to nie mogę im pomóc. Wieczorem ma do nich dojechać siostra Andrzeja z Hanią. Nie wiem po kim to dziecko ma tyle w sobie energii, ale raczej po wujku Andrzeju. Chociaż pilnując tego szkraba trochę pomogę. Lepsze to niż siedzenie przed telewizorem, skakanie po kanałach i użalanie się nad sobą.

Dzisiaj Wigilia wszyscy latają jak nawiedzeni, a to im się coś przypala, a to choinkę trzeba ubrać. Dziwnie się z tym czuję. Zamykam się w swoim pokoju, niby się szykuje do kolacji, a tak naprawdę to nawet nie mam zamiaru się na niej pojawić. Zamknęłam drzwi na klucz. Położyłam go na szafce nocnej koło mojego łóżka. Nie wiem jakim cudem dałam sobie radę z wejściem na łóżko. Wzięłam do ręki kartkę napisałam kilka zadań do rodziców jak i do Andrzeja, a teraz trzeba się pożegnać... 

***
Nowy rozdział oddaje w wasze ręce. Następny będzie epilogiem. Czy w planach mam napisanie jakiegoś opowiadania. Tak mam, jeżeli pozwoli mi na to czas. Jak wiecie zaczęłam już kurs księgowości dla zaawansowanych. Strasznie się tam nudzę bo praktycznie wszystko wiem z technikum lub z policealnej. Moje zajęcia wyglądają tak. Piszę, kimnę sobie, znowu piszę i tak na zmianę. O ziewaniu zapomniałam. Jedynie co mnie przeraża to nowy program Optima. Przeżyłam Inserta, Symfonię i Płatnika to przeżyje i ten. Jeśli macie pytania z zakresu księgowości, ale nie skomplikowane to chętnie służę pomocą. Idę się psychicznie nastawiać na utrwalenie wiadomości co to są pasywa, aktywa i bilans. 
Pozdrawiam :>

EDIT: Dziękuje ! 

6 komentarzy:

  1. Trudno dziwić się Oli, że jest w emocjonalnym dołku. Po wypadku w dużej mierze jest zdana na pomoc bliskich, co dla ludzi na wózku często bywa czymś rodzaju upokorzenia, bo nie chcą być dla innych ciężarem.
    Zaraz, zaraz, jak to "trzeba się pożegnać"? Czy ty chcesz wpędzić w rozpacz biednego Andrzeja?!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej !
      Wcale się Oli nie dziwię bo też byłam w dołku. Miałam stwierdzoną depresję, ale jakoś dałam radę z nią wygrać przy pomocy lekarzy specjalistów i rodziny. Może z mojej strony to nie była niepełnosprawność, ale ciężko mi było się pozbierać.
      W epilogu się dowiecie czy wpędziłam w rozpacz biednego Andrzeja czy nie.
      Pozdrawiam jeszcze raz :>

      Usuń
  2. Świetnt jest ten blog :) Znalazłam go przez przypadek i bardzo mi się spodobał ;)
    Ale co ta Olka chce zrobić !!??? Tak mi to zakończenie podsunęło samobójstwo. Oby nic sobie nie zrobiła. Byłabym ci wdzięczna gdybyś mnie informował o nowych na :
    moje-zycie-to-siatkowka.blogspot.com
    lub
    zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka!
      Dziękuję :> Dowiecie się prawdopodobnie jutro najpóźniej w niedzielę.
      Jeśli nie zapomnę to będę Cię informować :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Świetny rozdział, czekam na kolejny.
    Zapraszam do mnie :
    http://zawsze-byles-w-mym-sercu.blogspot.com/?m=1
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero go przeczytałam! Dziękuję za miłe słowa ;)
      Pozdrawiam :>

      Usuń