Leżę już ponad dwóch miesięcy w
szpitalu. Dziewczyny z uczelni jak i Ola Karolowa odwiedzają mnie prawie
codziennie. Czasami nawet nie mam ochoty się z nimi spotykać. Jednak na ten
czas przyklejam na twarz uśmiech i udaję, że się cieszę. Wiem, że źle robię
odtrącając od siebie najbliższe mi osoby, ale to dla ich dobra. Nie chcę żeby
widzieli mnie w takim stanie. Ola, która kiedyś była najlepsza na studiach
teraz jest przykuta do wózka i już nigdy nie stanie o własnych siłach. Zawsze
będzie potrzebowała od kogoś pomocy. Andrzej cały czas mówi, że mnie nie
zostawi, że nie przeszkadza mu to, że nigdy nie stanę na nogach, że
rehabilitacja pomoże i za jakiś czas stanę na nogach. Bzdura. Jak osoba, która
ma uszkodzony rdzeń kręgowy może zacząć chodzić, normalnie funkcjonować. Chłopaki
ze Skry traktują mnie tak samo jak wcześniej kiedy chodziłam, kiedy byłam
normalną osobą. Dzwonią do mnie, wypytują co u mnie, rozmawiamy nawet niekiedy
godzinami. Co ja mam im powiedzieć. Wszystko jest ok co nie jest prawdą. Udaję
przed nimi jak i przed wszystkimi. Wspaniałe chłopaki. Ostatnio dostaliśmy
zaproszenia na sylwestra. Już widzę jak moja noga się tam pojawi. Nie chce
takich spotkań. Nie jestem na to gotowa. Nie chcę się pokazywać w takim stanie wśród
ludzi. Jeszcze jest za wcześnie. Dla mnie zawsze będzie za wcześnie. Wolę
spędzić je śpiąc i mając wszystko gdzieś, ale ukochany jak będzie chciał to
niech pójdzie się zabawić, przecież nie zatrzymam go na siłę nawet jeśli bym
chciała. Niech znajdzie sobie jaką dziewczynę na tej imprezie i zostawi mnie w
spokoju. Wszystko to robią tylko po to żebym sobie czegoś nie zrobiła. Andrzej
jest ze mną z litości. Dla rodziców widzę, że jestem ciężarem. Rehabilitacja
nie pomaga, a ja jestem w jeszcze większym dołku niż byłam jak dowiedziałam
się, że nie będę chodzić. Co ona pomoże? Nic. Kaleka zawsze pozostanie kaleką i
nic się w tym kierunku nie zmieni. Zbliżają się święta, wreszcie wypiszą mnie
ze szpitala. Każdy człowiek by się cieszył, a ja nawet sobie nie wyobrażam
siedzenia przy jednym stole. Połamania się opłatkiem i życzeń czy nawet pójścia
do kościoła na pasterkę. Po raz pierwszy w życiu wolałabym go spędzić tu w tym
szarym szpitalu, w czterech pustych ścianach z pielęgniarkami, do których nie
pałam sympatią niż w rodzinnym domu, mając przy sobie najbliższych. Rodzice moi
jak i jego, siostra, a nawet mała Hania starają się jak tylko mogą, ale ja nie
potrzebuje ich pomocy. Dom specjalnie został przystosowany pod mój wózek. Pokój
rehabilitacyjny został urządzony na parterze w miejscu gdzie kiedyś był salon. Z
tego co mi mówili to jakąś windę czy coś zamontowali abym bez przeszkód mogła
przebywać na piętrze. Po co mi on. Tylko niepotrzebnie wydali tyle pieniędzy na
urządzenia. Lepiej by było jakbym nie przeżyła ten wypadek. Nikt by się ze mną
nie męczył.
Wiem, że w szpitalu odwiedzał
mnie Krzysiek. Nie wiem co ten chłopak chce ode mnie. Nie chcę się z nim
widzieć. Za dużo zrobił. Za bardzo mnie skrzywdził. Nigdy do niego nie wrócę
jeśli myśli, że rzucę mu się w ramiona. Wiem, że po „rozmowie” z ojcem już się
tu nigdy nie pojawił. Może to on miał udział w tym wypadku, a teraz stara się
odpokutować swoje winy. Do tego jeszcze ci co zgwałcili wyszli na wolność za
dobre sprawowanie. Jak się wszystko sypie to się sypie. Znowu będę się ich
bała, znowu nie będę wychodziła sama z domu, znowu będą mi się śniły koszmary.
Boję się, że mnie odnajdą i zrobią mi albo moim najbliższym krzywdę. Dlaczego
zawsze jakieś problemy trzymają się mnie? Dlaczego zawsze mnie to spotyka?
Ola jest w niezłym dołku. Naprawdę
nie wiem jak jej pomóc. Rozmawiałem przez telefon z jej lekarzem. Nie chce
współpracować z rehabilitantem. Zamknęła się w sobie. Nawet nie cieszyła się,
że już wychodzi ze szpitala. Próbowałem ją przekonać na wizytę do psychologa
jednak ona twierdzi, że nie potrzebuje, że sama sobie ze wszystkim da radę, że
to tylko chwilowe i jej przejdzie. Tylko płacze po nocach, nie śpi. Ze względu
na powiększoną ligę nawet nie mam kiedy pojechać do Warszawy albo przywieź do
Bełchatowa. Jesteśmy cały czas na wyjazdach, na walizkach, a ona sama nie da
sobie rady. Jedynym czasem w tym sezonie kiedy będę z nią mógł spędzić trochę
czasu będą Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok. Wiem, że to będzie trudne dla
nas, ale jeśli Ola da się do siebie zbliżyć to nie będzie dla mnie żadnego
problemu. Wypytywałem ją o tego Krzyśka. Nic mi nie chciała powiedzieć.
Powiedziała, że się znają bo kiedyś chodzili razem do szkoły. Jednak mi jej
odpowiedź z zachowaniem przyszłego teścia nie pasuje. Jakby tylko ich to łączyło
by się nie wściekał i by go prawie nie pobił.
Jutro Wigilia siedzę przykuta do
wózka. Nasze mamy krzątają się po kuchni, robią przepyszne potrawy, które co
chwilę przynoszą mi do spróbowania, a ja nawet jakbym chciała to nie mogę im
pomóc. Wieczorem ma do nich dojechać siostra Andrzeja z Hanią. Nie wiem po kim
to dziecko ma tyle w sobie energii, ale raczej po wujku Andrzeju. Chociaż
pilnując tego szkraba trochę pomogę. Lepsze to niż siedzenie przed telewizorem,
skakanie po kanałach i użalanie się nad sobą.
Dzisiaj Wigilia wszyscy latają
jak nawiedzeni, a to im się coś przypala, a to choinkę trzeba ubrać. Dziwnie
się z tym czuję. Zamykam się w swoim pokoju, niby się szykuje do kolacji, a tak
naprawdę to nawet nie mam zamiaru się na niej pojawić. Zamknęłam drzwi na
klucz. Położyłam go na szafce nocnej koło mojego łóżka. Nie wiem jakim cudem
dałam sobie radę z wejściem na łóżko. Wzięłam do ręki kartkę napisałam kilka
zadań do rodziców jak i do Andrzeja, a teraz trzeba się pożegnać...
***
Nowy rozdział oddaje w wasze ręce. Następny będzie epilogiem. Czy w planach mam napisanie jakiegoś opowiadania. Tak mam, jeżeli pozwoli mi na to czas. Jak wiecie zaczęłam już kurs księgowości dla zaawansowanych. Strasznie się tam nudzę bo praktycznie wszystko wiem z technikum lub z policealnej. Moje zajęcia wyglądają tak. Piszę, kimnę sobie, znowu piszę i tak na zmianę. O ziewaniu zapomniałam. Jedynie co mnie przeraża to nowy program Optima. Przeżyłam Inserta, Symfonię i Płatnika to przeżyje i ten. Jeśli macie pytania z zakresu księgowości, ale nie skomplikowane to chętnie służę pomocą. Idę się psychicznie nastawiać na utrwalenie wiadomości co to są pasywa, aktywa i bilans.
Trudno dziwić się Oli, że jest w emocjonalnym dołku. Po wypadku w dużej mierze jest zdana na pomoc bliskich, co dla ludzi na wózku często bywa czymś rodzaju upokorzenia, bo nie chcą być dla innych ciężarem.
OdpowiedzUsuńZaraz, zaraz, jak to "trzeba się pożegnać"? Czy ty chcesz wpędzić w rozpacz biednego Andrzeja?!
Pozdrawiam ;)
Hej !
UsuńWcale się Oli nie dziwię bo też byłam w dołku. Miałam stwierdzoną depresję, ale jakoś dałam radę z nią wygrać przy pomocy lekarzy specjalistów i rodziny. Może z mojej strony to nie była niepełnosprawność, ale ciężko mi było się pozbierać.
W epilogu się dowiecie czy wpędziłam w rozpacz biednego Andrzeja czy nie.
Pozdrawiam jeszcze raz :>
Świetnt jest ten blog :) Znalazłam go przez przypadek i bardzo mi się spodobał ;)
OdpowiedzUsuńAle co ta Olka chce zrobić !!??? Tak mi to zakończenie podsunęło samobójstwo. Oby nic sobie nie zrobiła. Byłabym ci wdzięczna gdybyś mnie informował o nowych na :
moje-zycie-to-siatkowka.blogspot.com
lub
zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
Pozdrawiam ;***
Hejka!
UsuńDziękuję :> Dowiecie się prawdopodobnie jutro najpóźniej w niedzielę.
Jeśli nie zapomnę to będę Cię informować :)
Pozdrawiam.
Świetny rozdział, czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
http://zawsze-byles-w-mym-sercu.blogspot.com/?m=1
Pozdrawiam :D
Dopiero go przeczytałam! Dziękuję za miłe słowa ;)
UsuńPozdrawiam :>